Greenleaf - Echoes From A Mass
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
Greenleaf to taki muzyczny Zawisza - zawsze można na nim polegać. Na przestrzeni ponad dwudziestu lat istnienia zespół nie zaliczył żadnego potknięcia w postaci słabego albumu. Co więcej, każdy z siedmiu dotychczas wydanych był co najmniej bardzo dobry. Zatem od razu po pojawieniu się w sieci informacji o nadchodzącym krążku można było umieścić go na liście najbardziej wyczekiwanych albumów 2021 roku, nie martwiąc się zbytnio o to, co nas czeka - przecież nie mieliśmy ku temu żadnych podstaw. Do czasu...
Pod koniec stycznia zespół zaprezentował pierwszą zapowiedź "Echoes From A Mass" w postaci "Tides". Zapowiedź ta mogła z pewnością zaskoczyć fanów zespołu, ponieważ wyraźnie odbiega od tego, co tworzył on do tej pory. Klasyczne stonerowe granie stanowi tu tylko tło dla elementów progresywnych czy psychodelicznych. Konstrukcja zwrotka - refren - zwrotka została porzucona na rzecz jednolitej formy, w której z sekundy na sekundę budowane jest coraz większe napięcie, co dodatkowo w ciekawy sposób wizualizuje teledysk. "Tides", jak na Greenleaf, brzmi bardzo eksperymentalnie i zdecydowanie wymaga czasu, aby się z nim oswoić. W moim przypadku zdecydowanie nie była to miłość od pierwszego przesłuchania. Niespełna miesiąc po "Tides" premierę miał "Love Undone", w którym grupa już nie eksperymentuje. Jest to przedstawiciel klasycznego stylu wypracowanego przez Szwedów. Dodatkowo utwór jest niesamowicie chwytliwy i przebojowy - na tyle, że nie poczułem, jak w zapętleniu przesłuchałem go kilkanaście razy. "Tides" na niespełna miesiąc przed premierą wyraźnie sygnalizował, że "Echoes From A Mass" zawładnie moim sprzętem audio. I tak właśnie się stało.
Nowy album to 10 premierowych kompozycji trwających lekko ponad 46 minut. Całość otwiera eksperymentalny "Tides". Tuż po nim umieszczono murowanego koncertowego killera w postaci "Good God I Better Run Away", który prezentuje równie świetny poziom, co "Love Undone". Oba te utwory przedzielone są "Needle In My Eye", który w stosunku do nich wyraźnie zwalnia, stawiając na stonerowy "groove". Warto zwrócić tu uwagę na świetne momenty perkusyjne. Podobny klimat utrzymany jest w jeszcze wolniejszym "Bury Me My Son". Po chwili oddechu zespół częstuje słuchaczy kolejnym gitarowym pociskiem - "A Hand Of Might". Z kolei następny na liście "March On Higher Grounds" wydaje się być pomostem łączącym oba klimaty. Takie zestawienie również wypada bardzo dobrze. Na tle poprzedników trochę bledszym fragmentem wydaje się być "Hang On", który jest ukłonem w stronę klasycznego, prostszego, rockowego grania. Interesujące jest natomiast zamknięcie albumu w postaci najdłuższego "On Wings Of Gold" oraz "What Have We Become". Ten pierwszy to klasyczny przedstawiciel greenleafowego grania. Drugi z kolei zaskakuje w podobny sposób, co "Tides", prezentując co najmniej równie eksperymentalną i chyba najspokojniejszą odsłonę Greenleaf od wielu lat. Przy okazji spina "Echoes From A Mass" fajną klamrą, pozostawiając w słuchaczu uczucie stonerowego "najedzenia".
"Echoes From A Mass" jest bez wątpienia kolejnym bardzo dobrym wydawnictwem w dorobku Szwedów i murowanym kandydatem do gitarowych podsumowań 2021 roku. Mimo zachowania wypracowanego stylu, zespołowi udało się tu przemycić kilka bardzo udanych eksperymentów, które wzbogacają i urozmaicają album. "Echoes From A Mass" można uznać za obowiązkową pozycję do poznania nie tylko dla fanów stonera, ale i szeroko pojętego grania gitarowego.
Artysta: Greenleaf
Tytuł: Echoes From A Mass
Wytwórnia: Napalm Records
Rok wydania: 2021
Gatunek: Stoner Rock
Czas trwania: 46:15
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze