Foo Fighters - Sonic Highways
- Kategoria: Rock
- Paweł Pałasz
Foo Fighters, specjaliści od pop rockowych radiowych przebojów, nagrali właśnie najbardziej ambitny album w karierze. Spokojnie, nie jest to żadna dwupłytowa rock opera w stylu Rogera Watersa. Chociaż... Z pewnym konceptem mamy tu jednak do czynienia. Nie chodzi tutaj o same utwory, które nie tworzą jednej historii, ale sam sposób ich nagrywania - każda z tych ośmiu kompozycji została nagrana w innym amerykańskim mieście, z gościnnym udziałem pochodzącego z niego znanego muzyka (lub muzyków), a także przesiąknięta klimatem muzyki z tego regionu - wszystko jednak bez przekraczania ram dopuszczalnych w stylu Foo Fighters. A wszystkiemu towarzyszy ośmioodcinkowy serial, którego każdy odcinek jest poświęcony historii muzycznej danego miasta. Skupmy się jednak na samej muzyce. Podróż po amerykańskich miastach rozpoczynamy w Chicago - kolebce bluesa. "Something from Nothing" nie ma jednak nic wspólnego z tym stylem. To przebojowy kawałek o nico funkującej rytmice, z punkowym przyśpieszeniem w końcówce.
Gościnnie wystąpił tutaj gitarzysta Cheap Trick, Rick Nielsen, grający na gitarze barytonowej (ciężko jednak wyłapać, które dźwięki są jego wkładem). Kolejny utwór, "The Feast and the Famine", przenosi nas do Arlington w Wirginii. To w tamtych okolicach Dave Grohl jako nastolatek zapoznał się ze sceną hardcore punkową, a nawet należał do grającego w tym stylu zespołu Scream. W nagraniu słychać skandowanie dwóch członków tej grupy, Pete'a Stahla i Skeetera Thompsona. Chyba nie trzeba dodawać w jakim stylu jest utrzymany "Congregation" zarejestrowany został w Nashville, stan Tennessee - mieście kojarzonym z muzyką country. W takim stylu gra na co dzień zaproszony tutaj Zac Brown, ale sam utwór to typowe, bardzo piosenkowe Foo Fighters. Zaskoczeniem może być co najwyżej rozbudowana część instrumentalna.
Dwuczęściowy "What Did I Do?/God As My Witness" to pamiątka po pobycie w Austin w Texasie. I tutaj rzeczywiście słychać południowy klimat, co jednak jest głównie zasługą partii pianina, niż gościnnego udziału bluesowego gitarzysty Gary'ego Clarka Juniora (który jednak popisał się całkiem zgrabną solówką). Sam utwór należy do wolniejszych fragmentów longplaya, wydaje się także nieco rozwleczony, a przez to nużący. Na szczęście w kolejnym utworze jest już bardziej dynamicznie. Z czym kojarzy się Kalifornia, a konkretnie Los Angeles? Glam? Thrash metal? Na szczęce muzycy Foo Fighters nie spróbowali zmierzyć się z żadnym z tych stylów. Miasto Aniołów słynie także z pogodnej odmiany punk rocka i właśnie do takiego grania najbliżej w "Outside". To zdecydowanie najbardziej chwytliwy utwór na albumie, który już od pierwszych sekund zachwycił mnie uwypukloną partią basu. Świetne jest także gitarowe solo Joe'a Walsha z The Eagles (tak, to właśnie on odpowiada za słynną solówkę "Hotel California").
Zespół na całość poszedł w "In the Clear", nagranym w Nowym Orleanie. Jak Nowy Orlean, to oczywiście jazz - do studia zaproszono muzyków Preservation Hall Jazz Band, grających na takich instrumentach, jak saksofon, puzon, klarnet czy trąbka. Ale spokojnie, ich partie stanowią tylko tło dla czystko rockowego czadu, znów o głęboko zapadającej w pamięć melodii. Na albumie nie mogło oczywiście zabraknąć utworu nagranego w Seattle. "Subterranean" daleko jednak do twórczości Nirvany czy innych grup nazywanych grunge'owymi. To spokojna, akustyczna piosenka oddaje za to idealnie klimat tego deszczowego miasta. Za chórki odpowiada tutaj Ben Gibbard z Death Cab for Cutie, pojawia się też Barrett Jones, producent pierwszego albumu Foo Fighters, grający na EBow, czyli elektronicznym smyczku. Finał albumu, siedmiominutowy "I Am the River" zarejestrowany w Nowym Jorku, to kolejna wolna kompozycja, wzbogacona orkiestrą smyczkową, której partie zaaranżował Tony Visconti (producent znany ze współpracy z Davidem Bowiem i T.Rex, ale też Thin Lizzy), a także chórkami piosenkarki Kristeen Young. Podniosły klimat utworu idealnie pasuje na zakończenie albumu nagranego z tak wielkim rozmachem.
"Sonic Highways" to najbardziej dojrzały album Foo Fighters, będący największym osiągnięciem artystycznym zespołu. Z jednej strony mający komercyjny potencjał porównywalny z wcześniejszymi dokonaniami grupy, a z drugiej - pokazujący bardziej ambitne podejście do grania. Nie wszystkim przypadło to do gustu, część fanów zdążyła już okrzyknąć "Sonic Highways" najsłabszym albumem Foo Fighters. Mnie podoba się najbardziej z całej dyskografii - może dlatego, że zawsze miałem chłodny stosunek do tej grupy.
Artysta: Foo Fighters
Tytuł: Sonic Highways
Wytwórnia: Roswell/RCA
Rok wydania: 2014
Gatunek: Rock
Czas trwania: 42:03
Ocena muzyki
Nagroda
-
notlapin
Widziałem zaledwie reklamę tego całego projektu na youtube przygotowaną przez HBO, po samej zapowiedzi wziąłem się za oglądanie poszczególnych odcinków i nasuwa mi się tylko i aż jedno słowo, geniusz! Każda piosenka ma swoją historię, te brzmienie i teksty.. majstersztyk moi mili :D
0 Lubię
Komentarze (1)