Lamb Of God - VII: Sturm Und Drang
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Ekipie Lamb Of God apogeum wnerwienia na otaczający nas świat przypadło chyba na "Resolution". Skąd ta hipoteza? Otóż na następcy wydanego w 2012 roku krążka poziom agresji i gniewu gwałtownie opadł. Oczywiście na siódmym albumie w dyskografii zespołu jest on również wyczuwalny, ale występuje w zdecydowanie mniejszym natężeniu. Czy to źle? Teoretycznie tak, bo przecież od takich zespołów oczekujemy muzycznej rzeźni. W praktyce wypada to tak, że bezkompromisowa agresja i gniew zastąpione zostały dużą różnorodnością. Efekt tego zabiegu wypada nadzwyczaj dobrze. Mimo wyraźnego spuszczenia z tonu i tak już na samym początku zostajemy potraktowani solidnym podbródkowym. "Still Echoes" jest świetnym otwieraczem i wypada w tej roli zdecydowanie lepiej niż "Intro" z "Resolution". Energii i mocy nie brakuje też w "Erase This". Tutaj uwagę przykuwa specyficzny, nerwowy motyw gitarowy na początku utworu.
Kolejny "512" to pierwszy sygnał, że grupa nie planuje przez te 48 minut wersji podstawowej tylko lać nas po gębie. Mimo specyfiki i charakterystycznego stylu, czuć tutaj pewną przebojowość - utwór mógłby hulać w bardziej tolerancyjnych i otwartych mediach. I taki był też chyba zamysł zespołu, bo do kawałka nakręcono nawet teledysk. W podobnym tonie utrzymany jest również "Embers", w którym bodajże pierwszy raz w historii grupy pojawia się gość. I to nie byle jaki, bo Chino Moreno z Deftones. Łatwo przewidzieć czego można się po nim spodziewać, które to przewidywania oczywiście się sprawdzają. Najważniejsze jest to, że mieszanka fajnie współgra, a sam Chino w "lambofgodowej" konwencji wypada zdecydowanie lepiej niż chociażby w swoim pobocznym projekcie - Crosses.
W "Footprints" zespół na chwilę wraca do bicia słuchacza dźwiękiem, ale tuż po nim dostajemy "Overlord" - pierwszą w historii zespołu balladę z czystym wokalem Blythe'a. Utwór jakoś specjalnie nie porywa i chyba trzeba go traktować bardziej jako odskocznię lub eksperyment, niż pełnoprawne dzieło. Na szczęście do końca VII nie uświadczymy więcej takich niespodzianek. Zamiast tego dostajemy dużo gęstego - "Anthropoid" pasowałby na "Resolution", o pozostałych 3 utworach też złego słowa nie można powiedzieć. Warto zwrócić uwagę na zamykający album "Torches" - pojawia się tutaj drugi gość - Greg Puciato z Dillinger Escape Plan. 48-minutowa wersja podstawowa kończy się zaskakująco szybko. I to jest w "Sturm Und Drang" fajne - "Resolution" trwał tylko 8 minut dłużej, ale w pewnym momencie można było odczuć znużenie i przesyt tymi 14 utworami. Tutaj jest ich tylko 10 i o nudzie nie ma mowy. Ekipa Lamb Of God nagrała kolejny bardzo solidny materiał, który w przeciwieństwie do niektórych innych tegorocznych premier w żaden sposób nie zawodzi.
Artysta: Lamb Of God
Tytuł: VII: Sturm Und Drang
Wytwórnia: Nuclear Blast
Rok wydania: 2015
Gatunek: Groove Metal
Czas trwania: 48:07
Wydanie: Jewelcase
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze