Arcade Fire - Everything Now
- Kategoria: Rock
- Jędrzej Dobosz
Już sama nazwa Arcade Fire przyspiesza bicie serca większości fanów współczesnego indie rocka. Kanadyjski sekstet (czasem septet, choć można się pogubić w długiej liście obecnych i byłych członków grupy) to poniekąd fenomen na swoim poletku - zespół, który od czasu debiutu w 2005 roku nieprzerwanie pozostaje na absolutnym topie sceny Indie rockowej, i to zarówno pośród krytyków, jak i słuchaczy. Choć próżno szukać singli grupy na listach przebojów, Kanadyjczycy regularnie są gwiazdami największych festiwali, a każda kolejna ich płyta jest dużym wydarzeniem. Może i Arcade Fire nie są najefektowniejszymi instrumentalistami ani najlepszymi wokalistami na rynku, ale dzięki niepowtarzalnie ambitnemu brzmieniu, ich dzieła są momentalnie rozpoznawalne, zaś wielki talent piosenko pisarski idzie u nich w parze ze stylistyczną wszechstronnością (żeby wspomnieć chociażby multi-gatunkowy, eklektyczny album "Reflektor", czy minimalistyczną ścieżkę dźwiękową do filmu "Ona" Spike'a Jonze'a).
Co szczególnie przyciąga słuchaczy do muzyki Arcade Fire, to przede wszystkim potężne, stadionowe brzmienie, nośne refreny i zgrabne zawieszenie pomiędzy przystępną melodyjnością i alternatywną bezkompromisowością. Win Butler i spółka dbają też o warstwę liryczną swoich piosenek, opowiadając mocno nacechowane nostalgicznie historie, które zwykle za cel biorą kwestie dorastania i śmierci, a także szukania swojego miejsca w społeczeństwie. I dokładnie to, co wszyscy tak dobrze znają i lubią, słuchacze dostają tuż po odpaleniu nowej płyty. Tytułowy "Everything Now" uderza nośnym refrenem i czaruje chwytliwą melodią komentując to, jak wszechobecność mediów i technologii oraz kult konsumpcjonizmu przytłaczają człowieka stopniowo gubiącego siebie w tym natłoku atrakcji. Emocjonalna głębia i przebojowość "Everything Now" przypomina najgłośniejsze chwile z dyskografii zespołu, a ponadto zaskakuje radosnym brzmieniem. Podobnie donośny jest napędzany elektronicznym bitem "Creature Comfort", który nabiera stadionowego charakteru dzięki typowemu dla zespołu krzykliwemu refrenowi. Refren w "Creature Comfort" wyróżnia się także dzięki wciąż świetnie funkcjonującemu dwugłosowi grupy - Win Butler i jego żona Regine Chassagne znakomicie się uzupełniają, zarówno wykorzystując swoje bardzo różne wokale do wzmocnienia uderzenia, jak i do urokliwego uzupełniania linii melodyjnych. Pod względem perełek kompozycyjnych i aranżacyjnych, "Everything Now" jest istną kopalnią skarbów, gdzie melodia goni melodię, a jeden smaczek brzmieniowy nakłada się na drugi.
Niestety, pomimo całego tego bogactwa fajnych elementów, nie jestem w stanie przekonać się do sposobu, w jaki zostały one złożone w jedną całość. Na "Everything Now" brakuje mi zespolenia zaserwowanych utworów. Kiedy dawkuję te piosenki oddzielnie, bardzo mi się podobają. Kiedy jednak słucham ich ciurkiem, w słusznej formie longpleju, nie czuję zachwytu. "Everything Now" jest najbardziej popową płytą Arcade Fire - nawet jeśli momentami jest mocno rockowo, a gdzieniegdzie przebijają się elektroniczne eksperymenty, to jest to wciąż krążek, na którym liczą się piosenkowość, melodia, chwytliwość i przystępność. I właśnie ta przystępność paradoksalnie mnie boli. "Everything Now" to bardzo przystępna płyta, jakby skrojona pod nowych słuchaczy, których mogłyby zniechęcić eksperymentatorstwo "Reflektor", surowe brzmienie "Funeral", czy polityczno-społeczny pazur "Neon Bible". Piąty krążek Kanadyjczyków to płyta rozczarowująco bezpieczna, korzystająca z dotychczasowych pomysłów brzmieniowych i dobrze znanych zagrań kompozycyjno-aranżacyjnych zespołu. Kto lubi brzmienie grupy, a nie ma ochoty odkrywać dziewicze brzegi nowej muzyki, ten nie ma tutaj na co narzekać. Jeśli jednak ktoś oczekuje od ambitnych, narzucających trendy konkurencji muzyków - a taką grupą niewątpliwie jest Arcade Fire, zawsze o krok przed indie rockowymi rówieśnikami - rozwoju odpowiedniego dla pionierów, ten na "Everything Now" doświadczy jedynie powtórki z rozrywki. Rozrywki przyjemnej, ale jednak w pewnym sensie odtwórczej. Nawet tematy poruszane w tych piosenkach oraz użyte rodzaje odniesień popkulturowych i typy metafor zdają się pobrzmiewać echami byłych dokonań zespołu. Oczywiście, byłbym niesprawiedliwy narzekając na konsekwencję artysty w realizowaniu założonych wcześniej wyobrażeń o swojej muzie, ale zwyczajnie zabrakło mi tu czegoś nowego, świeżego, ekscytującego. W efekcie nie przeżyłem tego krążka emocjonalnie, lecz "tylko" spędziłem z nim kilka przyjemnych chwil, które dość prędko uleciały.
Jak zapewne zauważyliście, mam z oceną "Everything Now" mały problem, dlatego poniższą notę uznajcie za umowną. Jeśli komuś nie przeszkadza, że Arcade Fire cofają się po śladach, które sami wcześniej zostawili, i po prostu chce posłuchać zgrabnych piosenek z ładnymi melodiami, niech bez wahania podniesie ocenę, którą wystawiłem temu krążkowi. Jeśli jednak ktoś spodziewał się czegoś bardziej oryginalnego, wymagającego i wciągającego, to niech mi przybije piątkę. Nie powiem, że "Everything Now" to zła płyta. Ba! Mam nawet opory przed nazwaniem jej rozczarowującą... Niestety, zwyczajnie nie nawiązałem z nią kontaktu emocjonalnego pomimo bardzo wielu odsłuchów, w związku z czym wątpię, bym miał do niej wracać w przyszłości równie często, jak do fantastycznych poprzednich longplejów kolektywu. Fajna płyta, ale słyszałem dużo fajniejsze - także autorstwa twórców tego krążka.
Artysta: Arcade Fire
Tytuł: Everything Now
Wytwórnia: Sonovox Records
Rok wydania: 2017
Gatunek: Indie Rock
Czas trwania: 47:11
Ocena muzyki
Komentarze