Gojira - Fortitude
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Przez ostatnie lata muzycy Gojiry zawzięcie testowali wytrwałość swoich fanów, wystawiając ich na najdłuższą przerwę wydawniczą w dotychczasowej karierze. "Magmę" i "Fortitude" dzieli pięć lat. Francuzi umilili fanom tę przerwę świetnym występem na festiwalu Pol'And'Rock w 2018 roku (koncert dostępny w całości na YouTube) oraz zapowiedziami nadchodzącego albumu, który zaczął powstawać jeszcze przed wybuchem pandemii. Pierwsza ukazała się już na początku sierpnia zeszłego roku, czyli na prawie dziewięć miesięcy przed premierą, a trzy kolejne - zdecydowanie później. Po ich przesłuchaniu można było stwierdzić jedynie to, że Gojira na pewno nie zdecyduje się na muzyczny powrót w klimaty z początku kariery. Reszta pozostawała wielką zagadką, ponieważ każdy utwór różnił się od pozostałych i w żaden sposób nie naprowadzał słuchacza na to, czego możemy oczekiwać po efekcie końcowym.
Przez pierwszą zapowiedź - "Another World" - początkowo trudno było mi przebrnąć. W zasadzie charakterystyczne elementy stylu Francuzów zostały tu zachowane, ale całość zwyczajnie nie porywała i nie przekonała mnie do końca nawet po kilkunastu odsłuchach. Z "Born For One Thing" było już zdecydowanie lepiej. Panuje tu większa różnorodność i mimo stylistyki bliższej "Magmie" niż chociażby "The Link", pojawiają się tu elementy typowo techniczne, mogące wzbudzić uśmiech na twarzach fanów będących z zespołem od początku ich kariery. W kolejnym rzucie światło dzienne ujrzała "Amazonia", stanowiąca swego rodzaju pomost pomiędzy "Magmą" i lżejszymi fragmentami wcześniejszych dokonań. Mimo stylistyki przypominającej "Another World", utwór zdecydowanie szybciej wpada w ucho i przykuwa większą uwagę. Ostatnią zapowiedzią był "Into The Storm", brzmiący jak zagubione nagranie z czasów "L'Enfant Sauvage". Na podstawie tych czterech utworów ciężko było cokolwiek wywnioskować. Pozostało zatem czekanie do premiery.
"Fortitude" to 11 nowych kompozycji trwających niespełna 52 minuty. Ułożenie utworów na trackliście sprawia, że na samym początku spotykamy trzy znane jeszcze przed premierą. Warty uwagi jest tu jedynie fakt, iż "Another World" w zestawie z innymi utworami zdecydowanie zyskuje. A co z resztą? "Sphinx" i "New Found" brzmią jak B-side'y z "Magmy". Ten drugi nawet zaczyna się motywem przypominającym "Only Pain". Podobnie jest z "Grind", który do "Magmy" dorzuca jeszcze sporo ciężaru z czasów "From Mars To Sirius". W "The Trails" Francuzi brzmią jak totalnie inny zespół. Jest to jeden z najspokojniejszych fragmentów "Fortitude" i Gojiry w ogóle. Ale to jeszcze nic! Największą niespodzianką i zagadką nowego albumu jest duet złożony z utworu tytułowego, płynnie przechodzącego w "The Chant". Nie do końca rozumiem sens rozbijania spójnej konstrukcji na dwa osobne utwory, skoro stanowią one jedną całość, która wprowadza słuchacza w rytualny, hipnotyczny stan. Stan ten wymaga jednak skupienia i pewnego rodzaju wysiłku. Zatem decyzja o wyborze "The Chant" na kolejny utwór promujący "Fortitude" spotka się raczej ze zdziwieniem niż zrozumieniem.
"The Chant" wraz z utworem tytułowym są doskonałym zobrazowaniem tego, jak zróżnicowanym i nieoczywistym materiałem jest nowy album Gojiry. Po sporej ilości przesłuchań bez żadnych wątpliwości mogę wysunąć następujące wnioski - zespół nadal rozwija się w kierunku obranym na "Magmie", jeszcze mocniej eksperymentując i odbiegając od korzeni. Końcowy efekt pracy Francuzów świetnie "gra" jako całość, stanowiąc nietuzinkową i magiczną przygodę. Z tym, że ta przygoda najlepiej sprawdza się jako całość - podobnie jak concept albumy. W pojedynkę utwory z "Fortitude" wypadają słabiej i gorzej zapadają w pamięć od tych z "Magmy". Nie jest to spowodowane ich poziomem, ale raczej tym, że poprzednie wydawnictwo przynosiło sporo przebojowych i chwytliwych fragmentów, podczas gdy "Fortitude" jest bardziej zbity i hermetyczny. Nie przeszkadza to jednak w jego ogólnym odbiorze. Co więcej, ta monolityczność sprawia, że chce się do tego albumu wracać w całości, a nie tylko na wyrywki. Jeśli zatem nie odstraszył Was klimat zaprezentowany przez Gojirę na "Magmie" to bez zawahania możecie sięgnąć po "Fortitude". Ortodoksi szanujący Francuzów za techniczny death mogą nowy album spokojnie ominąć lub odstawić swoje oczekiwania na bok - przy takim scenariuszu również i oni nie powinni być zawiedzeni, ponieważ "Fortitude" to spory kawałek bardzo dobrego i przede wszystkim inteligentnego grania, łączącego w sobie coraz więcej ciekawych elementów.
Artysta: Gojira
Tytuł: Fortitude
Wytwórnia: Roadrunner Records
Rok wydania: 2021
Gatunek: Metal
Czas trwania: 51:57
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze