Burn The Priest - Legion: XX
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Z okazji zbliżającego się dwudziestolecia swego istnienia, ekipa Lamb Of God wydała nowy album. Ale żeby nie było zbyt łatwo, zrobiła to pod szyldem Burn The Priest, a płyta zawiera same covery. Niewtajemniczonym czytelnikom od razu należą się wyjaśnienia. Burn The Priest to pierwsza nazwa Lamb Of God, pod którą zespół egzystował w latach 1994-1999. Covery są natomiast swego rodzaju hołdem dla zespołów, które odegrały szczególną rolę w kształtowaniu stylu grupy. Mamy tu zatem między innymi The Accused, Melvins, S.O.D., Bad Brains, Ministry czy Agnostic Front. Każdy z dziesięciu utworów pochodzi z dyskografii innego artysty, jednak praktycznie wszyscy obracają się w rejonach muzyki punk, hardcore, thrash i crossover. Teoretycznie nie ma wielkiego rozrzutu stylistycznego, zatem jak w praktyce wygląda ten "Legion: XX"?
Początek w postaci "Inherit The Earth" dosłownie wgniata w fotel. Oryginał w wykonaniu The Accused słyszałem dawno temu. Nie porwał mnie. Burn The Priest tknął w ten utwór drugie życie poprzez między innymi XXI-wieczne brzmienie i zdecydowanie ciekawszy wokal. Po kilkunastu sekundach wprowadzenia, zaczyna się "gęste". Jest ciężko, dynamicznie, hardcore'owo. Miód na uszy. Dobre wrażenie robi cover Melvins "Honey Bucked". Mamy tu do czynienia ze zdecydowanie wolniejszym tempem, ale ciężar i klimat pozostają zachowane. Pierwsza lampka ostrzegawcza pojawia się przy "Karosene". Jest to drugi najdłuższy utwór na krążku i początkowo te ponad sześć minut jest ciężkie do przebrnięcia. Potrzeba czasu, aby się do niego przekonać. Na szczęście następny w kolejce jest "Kill Yourself" czyli kwintesencja hardcore'u. Obok "Inherit The Earth" jest najjaśniejszym punktem tego wydawnictwa.
Dalsza część "Legion: XX" nie powoduje niestety szybszego bicia serca. W zasadzie najbardziej charakterystycznym utworem jest tu "Jesus Built My Hotrod" w oryginalne wykonywany przez Ministry. Kawałek ten pasuje do reszty jak pięść do nosa, ale przykuwa uwagę dynamiką. Reszta utworów niestety tego nie robi. Minusem albumu jest również znikoma ingerencja w oryginały. Jestem przyzwyczajony do chociaż minimalnego wkładu w zbudowanie własnej aranżacji (choć nie mówię o całkowitym przerabianiu w stylu Acid Drinkers). Tutaj praktycznie tego nie ma. Poza zmianą brzmienia, słyszymy odegrane oryginały. Biorąc pod uwagę czas trwania poniżej 40 minut, otrzymaliśmy dyskusyjnej jakości prezent z okazji rocznicy. Od premiery "VII: Sturm Und Drang" minęły już trzy lata. Liczę, że "Legion: XX" jest tylko bonusem, a prawdziwym prezentem będzie nowy album Lamb Of God. Nowego Burn The Priest słucha się przyjemnie, ale odczuwam spory niedosyt. Wyszło średnio.
Artysta: Burn The Priest
Tytuł: Legion: XX
Wytwórnia: Nuclear Blast
Rok wydania: 2018
Gatunek: Metal, Metalcore, Thrash, Punk
Czas trwania: 38:00
Ocena muzyki
Komentarze