Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Agalloch - The Mantle

  • Kategoria: Metal
  • Radomir Wasilewski

Agalloch - The Mantle

Druga płyta Agalloch stanowi w prostej linii kontynuację i rozwinięcie pomysłów muzycznych "Pale Folklore", co nie powinno dziwić mając na uwadze mocno eklektyczny i niejednoznaczny charakter debiutu zespołu. Mało kto jednak w momencie ukazania się tego albumu spodziewałby się po Amerykanach tak ciekawych pomysłów i kompozycji. Niewielu też w 2002 roku mogło się zakładać, że "The Mantle" okaże się jednym z ważniejszych i bardziej wpływowych wydawnictw w historii klimatycznej muzyki metalowej. Podobnie, jak poprzedniczka, płyta ta została utkana z połączenia black metalowej szorstkości, brudu oraz okazjonalnej agresji z doom metalowym ciężarem, progresywnymi, zwiewnymi melodiami oraz pięknem i delikatnością folkowych, klimatycznych wstawek. Na "The Mantle" progresywny element uległ zdecydowanemu wzmocnieniu, czego efektem stały się porównania tej płyty do klasyków twórczości Pink Floyd.

Amerykanie ponownie stawiają na długie i rozbudowane kompozycje o otwartej strukturze, w których dzieje się sporo i ciekawie przy czym muzyka jest jednocześnie zwarta, nie przekombinowana, chwytliwa i charakterystyczna. Mimo, że muzycy trzymają się głównie wolnych i średnich temp okazjonalnie jedynie przyspieszając, bardzo płynnie potrafią przechodzić od akustycznych, folkowych fragmentów, przez kołyszące, melodyjne partie solowe Dona Andersona wzbogacone czystym śpiewem Johna Haughma, do agresji płynącej z szybkich riffów gitarowych z efektem tremolo i black metalowych skrzeków. Utwory zostały połączone w jeden ciąg bez przerw, co pozwala "The Mantle" traktować jak spójny, jednolity concept album. Bardzo bogato została zaaranżowana warstwa instrumentalna, w której pojawiają się zarówno gitary akustyczne, skrzypce, kontrabas, klawisze, fortepian, różnorodne instrumenty ludowe a także sample z filmów. Nowością w stosunku do "Pale Folklore" jest spora ilość fragmentów instrumentalnych w tym także całych utworów, które oparto o zapętlony na dłużej i powoli rozwijany pojedynczy motyw. Ten wyraźnie odwołujący się do postrocka i postmetalu schemat komponowania utworów stanie się trwalszym elementem stylistyki Agalloch. Dobrze z warstwą dźwiękową zgrywa się brzmienie, które choć nie jest pozbawione pewnej surowości i naturalności zawiera duża dawkę czystości i wyrazistości, pozwalając bez problemu uchwycić wszystkie detale, smaczki i dodatki, poukrywane w poszczególnych kompozycjach. A jest ich sporo i do tego na bogato.

Płytę rozpoczyna dość długie, instrumentalne intro "A Celebration for the Death of Man..." składające się z prostych, brzdąkających akordów gitar akustycznych (później dołączają też elektryczne), klawiszowego, atmosferycznego tła i powolnego, monotonnie wybijanego rytmu. Muzyka płynnie przechodzi w jedną z najlepszych kompozycji w całej twórczości Agalloch "In the Shadow of Our Pale Companion". Ta prawie 15-minutowa, powoli, spokojnie i leniwie płynąca, wielowątkowa suita, idealnie stapia okazjonalną, blackmetalową szorstkość z monumentalizmem rocka progresywnego, czarując słuchacza przede wszystkim świetnymi czystymi wokalami oraz długimi, bardzo melodyjnymi a przy okazji niezłymi technicznie solówkami w tym zagranymi na akustykach. W progresywnym, spokojnym i jednocześnie nostalgicznym nastroju utrzymuje słuchacza instrumentalny "Odal", w którym znowu pierwsze skrzypce grają zwiewne, gitarowe melodie Dona Andersona, zagrane na tle klimatycznego, gotyckiego podkładu i marszowego, wybijanego na werblu rytmu.

Wyraźna zmiana nastroju następuje w "I Am the Wooden Doors", który jest średnio szybką, agresywną, black metalową kompozycją, najbardziej nawiązującą do klimatów debiutanckiego "Pale Folklore", choć niepozbawioną przy tym ciekawych wstawek gitar akustycznych, w tym solówki na tym instrumencie. Podobnie dynamiczny styl choć w bardziej melodyjnej, chwytliwej i nasączonej progresywnym sosem odsłonie utrzymuje się w "You Were But a Ghost in My Arms". Oba utwory złączono kolejnym instrumentalnym, spokojnym przerywnikiem "The Lodge", w którym po raz kolejny główną rolę odgrywają gitary akustyczne, tym razem prowadzące dialog z tworzącym dla nich kontrapunkt kontrabasem. "The Hawthorne Passage" jest długą, w większości spokojną, choć niepozbawioną dynamiki, instrumentalną kompozycją, w której największe wrażenie sprawia środkowa część z długim solo Andersona, przypominającym klasyczne pasaże Davida Gilmoura z Pink Floyd i Michaela Akerfeldta z Opeth. Z kolei "...And the Great Cold Death of the Earth" to powolne i ciężkie oblicze Agalloch, zahaczające o rejony doom metalowe z nakładkami gitar akustycznych na elektryczne, oryginalnymi, ciężkimi wstawkami kontrabasu i dominującym, czystym śpiewem Johna Haughma. Płytę zamyka spokojna i klimatyczna ballada "A Desolation Song", wyszeptana delikatnie przez lidera grupy na tle akustycznego brzdąkania i zwiewnej melodii granej tym razem na akordeonie.

"The Mantle" to bez wątpienia najdoskonalsze dokonanie w historii Agalloch, na którym grupie idealnie udało się wyeksponować wszystkie swoje atuty, tworząc z tego ciekawą, niebanalną a jednocześnie przystępną dla przeciętnego metalowego zjadacza chleba muzykę. Choć w 2002 roku mieszanka blacku, doomu, folku z metalem progresywnym nie była niczym nowym, to już sposób połączenia tych składników, eklektyzm stylistyczny a przede wszystkim klasa i jakość napisanych kompozycji zrobiły gigantyczne wrażenie na fanach gatunku, co w konsekwencji uczyniło z Agalloch zespół kultowy. Na bazie  stylu "The Mantle" w kolejnych latach miała powstać silna i bardzo popularna na świecie scena amerykańskiego klimatycznego black metalu, która mocno namieszała w gatunku.

Artysta: Agalloch
Tytuł: The Mantle
Wytwórnia: The End
Rok wydania: 2002
Gatunek: Folk Metal, Post Metal
Czas trwania: 68:33

Ocena muzyki
Poziomy8

Nagroda
sl-klasyka

Komentarze (5)

  • Piotr

    Wiem, że moja opinia jest subiektywna, ale jak dla mnie ten album ciągnie się jak flaki z olejem. Jedynie czwarty kawałek na tej płycie trochę mnie pobudził.

    0
  • mario

    @Piotr - To prawda, kompozycje są spokojne, ale za to na jakim poziomie, i do tego ten klimat... Fantastyczna płyta, niedoceniona perła. To, że są watki metalowe, nie znaczy, że ma być ciągłe łojenie i walenie po garach, jak wielu identycznych i prawie nieodróżnialnych od siebie zespołach. Znakomite wykorzystanie growlu, z umiarem i dla podkreślenia klimatu. Album bardzo pomysłowy i choć muzyka raczej ma spokojne tempo, nie sposób zarzucić twórcom, ze zrobili coś nudnego. Odkryłem ten zespól dzięki temu portalowi i jestem zachwycony tym albumem.

    0
  • rolu

    Każda opinia jest subiektywna. "The Mantle" jest genialny, ale nie na każdy dzień, bardziej od święta:)

    0
  • RadomirW

    Kwestia gustu. Mnie takie leniwe, inspirowane Pink Floyd granie bardzo się podoba i lubię się w nim zatopić szczególnie jesienią i zimą. Natomiast ostrzejsze i bardziej dynamiczne granie można odnaleźć na czwartej płycie zespołu Marrow of the Spirit i wydanej tuż po niej EP-ce Faustian Echoes. Tam John Haughm bardziej pokazał black metalowego pazura, podobnie jak w swoim nowym zespole Pillorian, tutaj jednak poziom jest trochę słabszy w stosunku do płyt Agalloch.

    0
  • RadomirW

    @mario - Miło mi, że udało się wpłynąć na poznanie przez Ciebie tej wspaniałej płyty. A co do zarzutów o nudę i ciągnięcie się muzyki, to ja bym je bardziej rozumiał w kontekście kolejnej płyty Agalloch "Ashes Against the Grain", bo tam faktycznie poszli ostrzej w granie postmetalowe oparte na transowości. Nawet mi zajęło kilka lat pełne zrozumienie tamtego albumu - recenzja niebawem. "The Mantle" to wbrew pozorom bardzo zróżnicowana muzyka, każdy utwór to odmienne doznania, a i w obrębie poszczególnych kompozycji całkiem sporo się dzieje.

    0

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
NAD C389

NAD C389

NAD (New Acoustic Dimension) to jedna z firm, które od samego początku umiejętnie łączyły innowacje i czysto naukowe podejście do tematu ze wspaniałym zmysłem biznesowym i wyczuciem sytuacji na rynku....

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...

Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Bannery boczne

Komentarze

a.s.
Nasz zmysł słuchu nie ma "liniowej charakterystyki przetwarzania". Sygnały o takim samym natężeniu, ale o różnej częstotliwości, wywołują wrażenia różnej głośno...
Rafał
Witam. Posiadam głośniki 120 Club od JBL i te 12 godzin nie wiem na jakiej mocy jest. Podłączyliśmy konsole kablami i dwa głośniki ze sobą też na kable i nieste...
Piotr
Wiem, że o switche można się kłócić tak jak o kable, generalnie nie jestem hejterem różnych niekonwencjonalnych urządzeń audio ale polecam taki eksperyment: w t...
stereolife
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Obywatel GC
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...

Płyty

Tech Corner

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Podczas jednej z ostatnich rodzinnych wizyt prezentowałem zainteresowanemu członkowi rodziny swój zestaw grający. Usłyszałem wtedy dość intrygujące pytania: "A wzmacniacz nie powinien mieć korektora? Ma tylko pokrętło głośności?". Padły one z ust osoby, dla której czymś całkowicie naturalnym jest, że nawet współczesny amplituner kina domowego, z którego zresztą obecnie korzysta,...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser

Bez szumów, bez kabli, bez kompromisów - Sennheiser

Czy znasz firmę Sennheiser? Na to pytanie twierdząco odpowie niemal każdy, kto interesuje się szeroko pojętym sprzętem audio. DJ, prezenter radiowy, producent muzyczny, artysta, gwiazda estrady, kierownik sceny, zapalony gracz, audiofil, a nawet zwyczajny słuchacz mający chrapkę na porządne słuchawki jednej z prestiżowych marek - wszyscy oni prawdopodobnie choć raz...

Cytaty

HarukiMurakami.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.