Marcin Olak - Music From Non-Existent Movies
- Kategoria: Jazz
- Adam Widełka
Aby usiąść i nagrać autorski materiał tylko za pomocą jednego instrumentu, trzeba być na sto procent pewnym tego, co chcemy przekazać. Trzeba również być pewnym swoich umiejętności, żeby nie okazało się, że temat nas zwyczajnie zje i nic dobrego z tego nie wyjdzie. Granie solo, czy to w studio, czy na żywo, nie jest w żadnym wypadku sprawą prostą. Nie raz oglądałem występy muzyków, głównie jazzowych, samotnie wychodzących naprzeciw publiczności i robiło to piorunujące wrażenie. Płyty, o której mam zamiar napisać, również nie miałbym w swoich zbiorach gdyby nie koncert, chociaż z muzyką Marcina Olaka zetknąłem się już parę dobrych lat wcześniej. Album "Music From Non-Existent Movies" to jedna z dwóch pozycji z roku 2020, na których można usłyszeć grę tego utalentowanego gitarzysty. Tą drugą jest nie mniej ciekawa rzecz, bo nagrał ją w kwartecie z Anną Gadt (wokal), Annemie Osborne (wiolonczela) i Patrykiem Zakrockim (skrzypce). Możliwe, że kiedyś o "Spontaneus Chamber Music 3" napiszę kilka słów, jednak teraz chciałbym skupić się na solowym materiale Marcina.
Tym, co urzeka mnie w tej muzyce jest niesamowity liryzm. Dźwięki, jakie Marcin wydobywa ze swojej gitary są dokładne niczym wzór matematyczny, jednak z drugiej strony nie tracą lekkości i nawet swego rodzaju romantyzmu. Album "Music From Non-Existent Movies" to zbiór mini opowiadań na gitarę i oszczędną elektronikę (są to loopy), za pomocą których został zbudowany intymny klimat. Każdy utwór to rozdział bogaty w techniczne umiejętności posługiwania się instrumentem, ale też słychać, że są to dźwięki szczere. Częściowo materiał jest improwizowany, częściowo można odnieść wrażenie, że uderzenia w struny są wcześniej zapisane, natomiast w żadnym wypadku Marcin Olak nie schodzi z jasno i klarownie obranej drogi. Już samym tytułem płyty daje do zrozumienia, że jego zamierzeniem było stworzenie ścieżki dźwiękowej do nieistniejących filmów. Bardzo podchwytliwy zabieg - każdy przecież sam może zinterpretować to, co usłyszy.
Tak naprawdę po kilkunastu odsłuchach nie jestem pewny swojej interpretacji. Za każdym razem odkrywam w tym albumie coś nowego. Każdy z dwunastu utworów otwiera przede mną nowe furtki i nawet teraz, kiedy piszę ten tekst, mam ochotę ciągle coś usuwać i próbować od nowa. Na "Music From Non-Existent Music" Marcinowi udało się stworzyć muzykę z jednej strony wymagającą skupienia, gęstą i nietuzinkową, a z drugiej - dzieło, które spokojnie można włączyć w tle. Jest to album absorbujący, momentami ciężki w odbiorze, mający wiele smaczków. Jest on również w swoim wyrazie lekki i relaksujący. Marcinowi udało się połączyć te dwie kwestie i z wielkim kunsztem. Warto wsłuchać się w te dźwięki wieczorami, kiedy nasz organizm może już odpocząć. Najlepiej w półmroku, spróbować zamknąć oczy i całkowicie oddać się muzyce. W pewnym momencie dźwięk unosi wysoko, ponad szarą rzeczywistość i porywa w osobliwą krainę wyobraźni. Warto posłużyć się tym "soundtrackiem", aby stworzyć własne filmy. Podjąć temat zadany przez twórcę. Otworzyć furtki w naszej głowie. Wiem, że to może być szalenie trudne, ale polecam spróbować.
Przed "Music From Non-Existent Movies" znałem twórczość Marcina Olaka z jego Trio. Proponował na tamtych płytach gitarowy jazz z towarzystwem kontrabasu i perkusji. Liryczny, tworzący nastrój do refleksji czy mogący być doskonałym tłem, ale też momentami zdradzający zadziorny charakter. Kiedy usłyszałem ten materiał na żywo, kiedy sam, przed kameralną publicznością odegrał wybrane kompozycje, byłem pod wrażeniem. To był Marcin Olak jakiego znałem z krążków, ale mniej oczywisty. Znałem naturalnie pod kątem technicznym, bo opanowanie instrumentu w tym przypadku jest bezbłędne. W każdym innym aspekcie zostałem otoczony dźwiękami tak diametralnie różnymi, tak nastrojowymi i budującymi pewną wizję. To było doświadczenie niełatwe, ale nie byłbym sobą, gdybym nie dałbym się namówić na nieskończone podróże już we własnym pokoju.
"Music From Non-Existent Movies" to płyta dla słuchaczy o otwartych głowach. Adresowana dla każdego, kto ceni sobie nastrój, liryzm, bogatą wyobraźnię i brak banału. Będą nią zachwyceni ci, którzy poszukują w muzyce nie tylko rozrywki ale i czegoś więcej. I nie jest to żaden Święty Graal - to tylko jej własna tożsamość, a dzieło Marcina Olaka niewątpliwie ją posiada. Szczerze polecam!
Artysta: Marcin Olak
Tytuł: Music From Non-Existent Movies
Wytwórnia: Wydawnictwo własne
Rok wydania: 2020
Gatunek: Jazz, Jazz Improwizowany, Jazz Gitarowy
Czas trwania: 37:09
Ocena muzyki
Nagroda
Komentarze