Tuning Pro-Jecta w Audio Forte
Rzadko który meloman chcący rozpocząć przygodę z winylem decyduje się na drogi gramofon. Zwykle wygląda to tak, że nie mamy ani sprzętu ani płyt. Zapada więc decyzja o zakupie dość podstawowego, budżetowego gramofonu i dopiero z takim wyposażeniem możemy przystąpić do kolekcjonowania czarnych krążków. Co daje niemałą frajdę. Przy okazji można zgłębiać tajniki ustawiania i obsługi szlifierki, a także oswajać się z całym ceremoniałem towarzyszącym winylowym odsłuchom. Kolekcja winyli się powiększa, a my naturalnie nabieramy apetytu na lepszy dźwięk. Można wymienić wkładkę, można zastosować jakąś audiofilską slipmatę lub krążek dociskowy, jednak to wciąż półśrodki. Kabla zmienić nie ma jak, bo z gramofonu wystaje taki podły drut, którego największą zaletą jest to, że ma na końcu odpowiednie wtyczki, a po odłączeniu gramofonu od wzmacniacza można go zwinąć i upchnąć gdzieś pod podstawą. Pozostaje sprzedać gramofon i zaopatrzyć się w nowy, lepszy. Tu jednak pojawia się kolejny haczyk - aby uzyskać konkretną poprawę jakości brzmienia, trzeba będzie wydać na nowy gramofon kilka razy tyle, ile wydaliśmy na ten pierwszy, a pieniądze uzyskane ze sprzedaży budżetowej szlifierki niewiele nam pomogą. Wydaje się, że bez wyłożenia grubej gotówki jesteśmy w potrzasku. Ale czy na pewno?
Po paru latach użytkowania niedrogiego gramofonu Pro-Ject Debut III Esprit znaleźliśmy się w podobnej sytuacji. Pomysł na wyjście z impasu urodził się podczas wizyty w warszawskim salonie Audio Forte. To miejsce, w którym na gramofonach znają się, jak mało kto. Wystarczy wejść i spojrzeć na wystrój sklepu - na środku kosze z winylami, przy ścianach kolumny, wzmacniacze, odtwarzacze CD, kable, słuchawki i najróżniejsze akcesoria, a na ekspozycji przy samych szybach - kilkanaście gramofonów. To samo powtarza się w sali odsłuchowej. Dolne półki majestatycznego stolika z granitowymi półkami zajmują wzmacniacze, końcówki mocy, przedwzmacniacze gramofonowe, kondycjonery sieciowe, a nawet odtwarzacze strumieniowe, natomiast górna półka jest zarezerwowana dla szlifierek. Od czasu do czasu odwiedzamy to miejsce i zazwyczaj kończy się to kupnem kilku winyli lub czegoś jeszcze ciekawszego. Zawsze można się dowiedzieć, jaka firma wypuściła na rynek jakiś nowy produkt, jakie kosmiczne akcesoria do czyszczenia winyli przyjechały do sklepu w tym tygodniu albo jakie sprzętowe odkrycia poczynili sami pracownicy Audio Forte.
Podczas jednej z takich rozmów zaproponowano nam wymianę wkładki i okablowania ramienia naszego Pro-Jecta, sugerując, że fabryczny przewód może ograniczać jakość brzmienia. Temat bardzo nas zainteresował, a po chwili z pierwotnego pomysłu urodził się cały plan poddania gramofonu gruntownemu tuningowi. Pomysłów było wiele, a ostatecznie zdecydowaliśmy się na taki średni wypas, ponieważ kilku elementów nie chcieliśmy ruszać z przyczyn czysto praktycznych. Możliwości jest jednak wiele, szczególnie w miejscu, którego gospodarze w ciągu trzech minut mogą zaprezentować amatorom winylu kilkanaście sposobów czyszczenia czarnych płyt. Uznaliśmy, że temat jest na tyle interesujący, że warto przeprowadzić całą relację z tuningu naszego gramofonu. Po pierwsze - Debut III Esprit jest właściwie modelowym gramofonem dla początkujących. Wielu ludzi ma bardzo podobne lub nawet takie same gramofony, a jeśli pewnego dnia zechcą poprawić ich brzmienie, będą mogli zrobić coś podobnego. Po drugie - temat tuningowania gramofonów chyba nie był jeszcze podejmowany przez audiofilskie pisma i portale, a uważamy, że warto go poruszyć, bo możliwości są naprawdę spore. Trzeba tylko trafić na specjalistów, którzy wskażą nam właściwą drogę albo zgodzą się przeprowadzić dla nas taką operację. Chyba, że ktoś czuje się na siłach wykonać to wszystko samodzielnie, ale mimo wszystko zalecamy tu daleko posuniętą ostrożność - bez odpowiedniego zaplecza i doświadczenia można zrobić sobie (a raczej gramofonowi) krzywdę. Po trzecie - opisanie procesu tuningowania gramofonu daje nam okazję poruszenia kilku kwestii technicznych, w które rzadko kto zagłębia się podczas testów fabrycznych modeli. I wreszcie po czwarte - trochę tęsknimy za czasami, kiedy bardzo modne było właśnie tuningowanie sprzętu audio lub wykonywanie pewnych jego elementów we własnym zakresie. Co daje pole do eksperymentów i przede wszystkim powiększa nasze doświadczenie, a nie fizyczny majątek. To coś troszeczkę innego, niż wynoszenie ze sklepu pudełek z gotowymi produktami. Audio Forte jest jednym z niewielu sklepów, w których oprócz sprzętu, sali odsłuchowej i kasy fiskalnej jest jeszcze coś. Tu można nie tylko kupić sprzęt, ale też poddać go modyfikacjom albo przynieść swój stary, analogowy tuner do naprawy. Mało prawdopodobne, żebyśmy spotkali się z odmową. Na miejscu jest mały warsztat z potrzebnymi materiałami i narzędziami oraz - oczywiście - ludzie z niezbędnym doświadczeniem i umiejętnościami. Naszym gramofonem zajmował się pan Mariusz, z którym po zakończeniu całej operacji przeprowadziliśmy mały wywiad, aby dowiedzieć się, co dokładnie zostało zrobione i co jeszcze można zrobić z gramofonem, jak ktoś zechce naprawdę zaszaleć.
Do salonu Audio Forte dostarczyliśmy gramofon Pro-Ject Debut III Esprit w wersji całkowicie fabrycznej, z wkładką Ortofon Alpha, zwisającym z tyłu kablem sygnałowym i zasilaczem przypominającym najpodlejsze ładowarki od starych telefonów komórkowych. Niestety nie zrobiliśmy mu dokładnych zdjęć, jednak na tych wykonanych już podczas całej operacji widać, jakich elementów dotyczyły nasze wątpliwości. Brzmienie? Jak na gramofon za tysiąc złotych z kawałkiem, nie było na co narzekać. Polubiliśmy Esprita za jego neutralność i zrównoważone pasmo, jednak zawsze brakowało nam w jego brzmieniu dynamiki i przejrzystości. Jednak, jak już wspominaliśmy, za te pieniądze nie można było spodziewać się cudów. Pro-Jecta nie chcieliśmy wymieniać na inny gramofon także ze względów praktycznych. Miękkie nóżki i zwarta konstrukcja pozwalają używać go niemal tak samo, jak wzmacniacz czy odtwarzacz CD, co ma duże znaczenie, kiedy na stoliku ląduje nagle sześć czy siedem klocków. Rozkładanie skomplikowanego gramofonu z oddzielnym silnikiem, ustawionego na kolcach lub jeszcze innych ustrojstwach, byłoby dla nas zbyt kłopotliwe. No cóż, kto testował wieże złożone z kilku źródeł, przedwzmacniaczy i monobloków, ten rozumie, o co chodzi. Na pierwszy ogień poszła oczywiście wkładka. To też element, który najczęściej jest zmieniany przez użytkowników budżetowych gramofonów. Przy odrobinie wprawy można to zrobić samemu. Zapalonego amatora winylu nie powinno to odstraszać, a dla audiofila szukającego nowych doświadczeń wymiana wkładki powinna być tym, czym dla miłośnika rowerów wymiana opon lub smarowanie łańcucha. Problem zaczyna się wtedy, gdy nowa wkładka ma inaczej umiejscowioną igłę i trzeba ustawić inny przesięg, czyli to, jak daleko wkładka wystaje z headshella. Chyba, że ktoś wymieni wkładkę na inny model tej samej firmy i okaże się, że są one zbudowane podobnie. Wtedy jednak istnieje obawa, że poprawa lub zmiana charakteru brzmienia będzie zbyt mała i nie spełni naszych oczekiwań.
Wyboru wkładki nie zaczynamy jednak od jej wyglądu czy parametrów geometrycznych, ale raczej od jej typu (MM lub MC) i parametrów elektrycznych oraz masy. Jeżeli mamy przedwzmacniacz gramofonowy akceptujący napięcie od 3,5 do 5 V, nie kupimy wkładki dającej 1,8 V. W dalszej kolejności bierzemy pod uwagę masę wkładki. Stosowne zalecenia powinniśmy znaleźć w instrukcji obsługi gramofonu. Mamy więc przynajmniej dwa parametry, które ograniczają nas w wyborze wkładki. Bierzemy zatem do ręki katalogi producentów wkładek gramofonowych i szukamy modeli spełniających nasze wymagania. Na liście znajdzie się zapewne kilka pozycji, które znacznie przekroczą nasz budżet. Mało tego - jeżeli porozmawiacie z ekspertem, dowiecie się, że należałoby także wziąć pod uwagę coś takiego, jak podatność rezonansowa. Nam oczywiście udało się uniknąć całego tego czasochłonnego procesu poszukiwania odpowiedniej wkładki, ponieważ załoga Audio Forte natychmiast doradziła nam jeden z modeli japońskiej firmy Nagaoka - MP-110.
Załóżmy, że udało nam się już wybrać nową wkładkę, kupiliśmy ją i trzymamy pudełko w ręku. Możemy wykręcić starą wkładkę i odpiąć przewody wystające z ramienia za pomocą cążek lub pęsety. W niektórych gramofonach łatwo jednak zniszczyć piny lub nawet wyrwać je z końcówek przewodów. Czasami nie trzeba specjalnie za nie ciągnąć - po odpięciu od starej wkładki mogą po prostu odpaść, szczególnie jeśli nasz gramofon ma już swoje lata. Żeby było śmieszniej - wśród producentów gramofonów nie ma zgody co do tego, jakie wymiary powinny mieć wspomniane piny. Może więc lepiej od razu wymienić całe okablowanie ramienia? Ano właśnie. Tylko wtedy będziemy już raczej potrzebować pomocy profesjonalisty.
Na czym polega wymiana okablowania w gramofonie? W naszym przypadku - demontujemy puszkę umieszczoną pod ramieniem, odkręcamy wkładkę i odłączamy od niej końcówki przewodów, a następnie wyciągamy kabel z ramienia. Potem instalujemy nowy, przy czym najlepiej pomyśleć od razu o wymianie wystającego z tyłu kabla na gniazda RCA. Operacja instalacji nowych kabli nie jest niestety taka prosta, a trzeba pamiętać nie tylko o dokładnym przycięciu kabli na tą samą długość, ale i zważeniu ich, aby wiedzieć, czy nie przekroczymy efektywnej masy całego ramienia. Producent gramofonu podaje ją po to, abyśmy nie przeciążyli ramienia, ponieważ wtedy zacznie ono wchodzić w zupełnie inne rezonanse, niż przewidzieli jego konstruktorzy. Kolejna sprawa to podłączenie przewodów masowych. Przed wyrzuceniem starego kabla warto sprawdzić, jak producent rozwiązał tę kwestię. Czasami masa będzie wsunięta gdzieś przy łożysku, na przykład na blaszce rozpierającej się od środka, ale może być różnie - każda firma może robić to po swojemu. Ze specjalnymi gniazdkami jest mały problem, ponieważ nasz rynek jest jeszcze słabo rozwinięty w kwestii tuningowania gramofonów. Jeżeli mamy szczęście, ściągniemy całą puszkę z gniazdami od producenta gramofonu jako część zamienną do wyższego modelu, który zamiast wystających przewodów ma taką właśnie puszkę z gniazdami. Jeżeli nie będzie takiej możliwości, można kupić same gniazda i zamontować je na kawałku blaszki zagiętej pod kątem prostym, czyli czymś w rodzaju ceownika.
W naszym przypadku zastosowane zostały gniazda Profigolda i puszka kupiona jako element serwisowy od polskiego dystrybutora Pro-Jecta. Czy zawsze warto montować z tyłu takie gniazda? Nie - jeśli nie planujecie często wymieniać interkonektów, możecie do kabli wychodzących z ramienia przylutować właściwy kabel sygnałowy, pamiętając o jego właściwym ekranowaniu. Płyną nim przecież bardzo małe sygnały, podatne na wszelkiego rodzaju zakłócenia. W ramieniu kable są chronione przed zakłóceniami przez samą rurkę, ale na dalszej drodze pojawia się problem. Jeżeli ktoś lubi zabawy z lutownicą, może bawić się do woli. Teoretycznie jeden kabel wychodzący z gramofonu może być nawet lepszy, niż opcja z gniazdami. Ta jednak daje możliwość samodzielnej wymiany interkonektu. A któż nie lubi bawić się kabelkami...
Odnośnie samych przewodów, Audio Forte proponuje kable dedykowane do ramion gramofonowych - takie, które mają niską pojemność i rezystancję. Takie specjalistyczne przewody oferuje na przykład firma SME i to w kilku odmianach (miedziane i posrebrzane) lub Cardas. Ceny wahają się od 110 do 270 zł za metr. Trzeba jednak pamiętać, że do ramienia będzie nam potrzebne co najwyżej pół metra, więc cena tego elementu nie będzie kosmiczna. Jeżeli ktoś planuje przeprowadzić całą operację samodzielnie, lepiej kupić dłuższy odcinek i najpierw przeprowadzić kilka prób z lutowaniem końcówek. Sprawdzić, czy naszą lutownicą w ogóle jesteśmy w stanie wykonać płynne połączenie między przewodem a pinem wchodzącym do wkładki. W naszym Espricie zastosowaliśmy jeden z najtańszych kabli Cardasa. Po zważeniu okazało się, że będzie on nawet trochę lżejszy od oryginalnego, co tylko nas ucieszyło.
To, co najważniejsze, mamy zasadniczo za sobą. Jeżeli chcemy poddać nasz gramofon bardziej zaawansowanemu tuningowi, możemy pokusić się o zapewnienie mu solidniejszego oparcia. Podstawy raczej nie zmienimy, ale możemy zaopatrzyć się w lepsze nóżki. Standardowo w budżetowych gramofonach stosowane są plastikowe nóżki z filcowymi podkładkami. Lepiej sprawdziłyby się kolce antywibracyjne lub nóżki nakręcane na gwintowane tuleje, które dają możliwość wypoziomowania gramofonu. Warto jednak wziąć pod uwagę oryginalną konstrukcję maszyny. Jeżeli mamy miękko zawieszonego Duala, nie powinniśmy stosować twardych kolców - lepiej będzie wypróbować inne miękkie nóżki lub nawet podkładki sorbotanowe. W przypadku Esprita polecano nam montaż kolców, jednak w naszych warunkach byłoby to niepraktyczne. Zostaliśmy więc przy fabrycznych nóżkach, ale jeżeli ktoś chce się zabawić - może to być fajna sprawa.
Zasilacz... Sami nie wierzyliśmy w to, że wymiana kabla zasilającego silnik gramofonu może zmienić jego brzmienie. Przecież on odpowiada jedynie za utrzymanie właściwych obrotów talerza, a nie za faktyczne powstawanie sygnału dźwiękowego. W standardowej sytuacji taki kabel będzie jednak leżał bardzo blisko interkonektu prowadzącego sygnał z wkładki do wzmacniacza, a także innych kabli łączących nasz system. Nie zaszkodzi więc zabezpieczyć się przed ewentualnymi zakłóceniami. Zwróciliśmy się więc o pomoc do firmy Sevenrods. W kręgach audiofilskich jest ona znana z tego, że oprócz kabli głośnikowych i interkonektów produkuje też takie cuda, jak przewody do tuningowania wzmacniaczy Baltlaba, zatyczki do gniazd RCA czy inne specjalistyczne kable. Przewód zasilacza został więc poddany osobnemu tuningowi, z naciskiem na ekranowanie. Wyprowadzono z niego też osobny przewód służący do tego podłączenia jego ekranu do masy. Całość zamknięto w bardzo wytrzymałej koszulce i ozdobiono firmowymi oznaczeniami. Różnica w stosunku do oryginalnego zasilacza wydaje się spora, co widać na którymś z załączonych zdjęć.
Na koniec możemy bawić się wszystkimi elementami, które nie muszą być zamontowane do gramofonu na stałe. Mamy na myśli akcesoria takie, jak docisk czy slipmata. Zastosowany przez nas ciężki docisk uczynił brzmienie stabilniejszym i bardziej nasyconym w zakresie niskich tonów, ale pan Mariusz proponował nam również docisk firmy Nagaoka, który według niego daje bardziej nasyconą średnicę pasma. Nie mniejszy wpływ na brzmienie ma jego zdaniem mata - w Audio Forte można znaleźć ich dziesiątki, jeśli nie setki - cienkie, grube, twarde, miękkie - co oczywiście przekłada się na charakter brzmienia. Warto zwrócić uwagę na to, że wybierając bardzo grubą matę, powinniśmy mieć możliwość regulacji VTA, czyli kąta nachylenia ramienia i wkładki względem płyty. W Espricie tego nie ma, więc postanowiliśmy w najbliższym czasie przetestować kilka relatywnie cienkich mat. Przy wyborze docisku trzeba sprawdzić, jakie jest maksymalne obciążenie łożyska talerza w naszym gramofonie. Jeśli przesadzimy, możemy zrobić szlifierce krzywdę.
Z ciekawszych rozwiązań, które nam polecano, warto wymienić montaż osobnego ramienia, którego zadaniem jest "zdejmowanie" ładunków elektrostatycznych z płyty. Takie ramię przesuwa się po płycie gdzieś obok właściwego ramienia z wkładką, dając podobno czystszy i bardziej realistyczny dźwięk. Uznaliśmy jednak, że to już zabawa dla chętnych. Pozostałych dodatkowych gadżetów nawet nie zaczynamy opisywać. Zapytajcie ludzi z Audio Forte o ciekawe akcesoria do gramofonu, a spędzicie tam co najmniej godzinę;-)
Jakie są koszta takiej operacji? W naszym przypadku największą część funduszy pochłonęła wkładka. Nagaoka MP-110 kosztuje 590 zł, co i tak dla porządnych wkładek gramofonowych jest takim odpowiednikiem słuchawek za 150 zł. Piny do kabla firmy Tonar kosztowały 30 zł, a sam kabel - w naszym przypadku tańszy model Cardasa - 55 zł (za 0,5 metra). Jeżeli ktoś chce zaszaleć, może wybrać miedziany przewód SME (210 zł/m) lub jego posrebrzaną wersję (290 zł/m). Zastosowane w naszym gramofonie gniazda Profigolda kosztowały 30 zł, ale jeśli ktoś chce, może wybrać coś bardziej audiofilskiego i wówczas cena gniazd może osiągnąć nawet 300 zł. Opcjonalny element wyposażenia zastosowany przez nas to docisk. Ciężki krążek Tonara kosztuje 290 zł, natomiast docisk Nagaoki, którego fanem jest nasz cudotwórca kosztuje 199 zł. Podczas całej operacji gramofon został też wyczyszczony, nasmarowany i odpowiednio ustawiony. Koszt samej robocizny to 250 zł. Zostaje jeszcze kwestia tuningu zasilacza, ale trudno oszacować cenę tej operacji w jakiś wymierny sposób. Założyciel firmy Sevenrods po prostu przyłączył się do naszej akcji tuningowania gramofonu, a jeżeli zechcecie zrobić ze swoim drucikiem od zasilacza to samo, będziecie musieli się z nim skontaktować i zapytać o szczegóły. W sumie, bez docisku (używaliśmy go już wcześniej), dało to w naszym przypadku 955 zł. Udało nam się więc utrzymać koszt tuningu na poziomie niższym, niż cena oryginalnego gramofonu. Warto jednak nadmienić, że każdy przypadek będzie trochę inny, a gdybyśmy zdecydowali się na tańszą wkładkę, moglibyśmy się zmieścić nawet w 700 zł.
Przed odebraniem gramofonu chcieliśmy podjąć się próby dokładnego opisania zmian, jakie zaszły w jego brzmieniu, a może nawet przeprowadzenia na miejscu porównania stuningowanego Esprita z innym gramofonem, którego cena odpowiadałaby sumie ceny naszego gramofonu i kosztów tuningu. Kiedy jednak usłyszeliśmy, co zaczęło wydobywać się z naszego budżetowego Pro-Jecta, porzuciliśmy te pomysły. Zamiast tego powiemy krótko i może trochę niecenzuralnie - różnica w brzmieniu jest zajebista. Z maszyny, której udawało się poprawnie odczytać dźwięki zapisane na czarnych krążkach, Esprit przerodził się w gramofon dający prawdziwą przyjemność ze słuchania. Zamiast nieco niezgrabnych, polepionych dźwięków, dostajemy tętniącą życiem muzykę i brzmienie, które wreszcie może kogoś przekonać, że warto zainteresować się winylem. Obawiamy się, że porównanie tak profesjonalnie dopieszczonego, budżetowego gramofonu z innym, fabrycznym modelem za dwa lub trzy tysiące złotych, mogłoby być dla tego drugiego nieciekawe. Nie przeprowadziliśmy jednak bezpośrednich porównań i powiemy więcej - nie interesuje nas to, bo teraz znów mamy ochotę tylko powiększać naszą kolekcję czarnych krążków. Nagaoka MP-110 musi być naprawdę dobra, a przecież wciąż znajduje się w fazie wygrzewania. Zobaczymy, jak będzie zmieniało się brzmienie Esprita w najbliższym czasie, a może za kilka miesięcy zdecydujemy się znów w nim pogrzebać? Po kolejnej wizycie w Audio Forte znów mamy w głowie kilka pomysłów.
Czy było warto? Zdecydowanie tak! Nie radzimy jednak traktować niniejszego artykułu jako instrukcji do samodzielnego tuningowania gramofonu. Nasz opis powstał jedynie jako relacja z operacji przeprowadzonej przez profesjonalistów i tego się trzymajmy. Jeżeli chcecie przeprowadzić taką akcję ze swoim gramofonem, znajdźcie ludzi do tego przygotowanych albo przynajmniej złapcie z nimi kontakt. Czasami trzy minuty rozmowy potrafią rozwiać wątpliwości i dostarczyć danych, których próżno szukać w sieci. Liczymy na to, że nasz przypadek zainspiruje Was do podobnych działań. My w każdym razie czujemy się wygrani, bo udało nam się udowodnić, że sprzedaż jednego urządzenia i kupno nowego nie zawsze jest jedynym sposobem na poprawę jakości brzmienia. Czasami wystarczy trochę pomysłowości, umiejętności i doświadczenia, aby tchnąć w gramofon nowe życie. W końcu to sprzęt z duszą.
Zdjęcia: Tomasz Karasiński, Mariusz Przydatek.
-
Marek
No cóż , można się pobawić,ale kto mi wytłumaczy jedną mało zrozumiałą rzecz...dlaczego ramię gramofonu musi mieć swoją lekkość - przecież jest regulacja na końcu...i można ustawiać nacisk...to wymiana kabelków ma i musi mieć znaczenie? W sumie też bardzo zastanawiające ,że takie cieniutkie niteczki dochodzą do gniazda chinch, a po drugiej stornie jako wtyki mega kable duża, ogromna średnica...i jakoś mi to nie pasuje...czemu nie zrobicie takich samych cienkich kabli jako chinch i doprowadzicie ich do wzmacniacza to się kupy nie trzyma...ale ok zrobiliście i jest według Was zajebiście...
0 Lubię -
kornik
Problem z masą polega na tym, że ramię gramofonu to nie huśtawka - liczy się nie tylko to, jaką przeciwwagę ustawimy, ale też właściwości rezonansowe ramienia i jego bezwładność. Gdyby teoretycznie dociążyć ramię z obu stron takim samym ciężarem, nie będzie grało tak samo, mimo że po stronie wkładki będzie wciąż wychodził nacisk rzędu tych 1,8-2,2 g. Kabelki w ramieniu są tak cienkie, ponieważ nie mają ekranowania. Tu ekranem chroniącym sygnał przed zakłóceniami jest samo ramię, które u nas jest wykonane z aluminium, a także metalowa puszka z gniazdami. Natomiast od gniazd sygnał może płynąć kablem, który zewnętrzną średnicę ma dużą, ale w środku druciki wcale nie muszą być grube. Proszę zobaczyć na przykład interkonekty firmy Tara Labs ze średniej półki - tam zwykle mamy dwa cienkie druciki, tylko opakowane w całą plecionkę z rurek powietrznych, które mają za zadanie utrzymać odpowiednią geometrię splotu tych cienkich drucików. Jak ktoś lubi cienkie druciki, polecam kable Resona. Każdy ma swoją filozofię, a ostatecznie liczy się efekt.
1 Lubię -
Marcin
Fajny artykuł. Podoba mi się sam pomysł zamieszczania takich opisów. Swoją drogą moglibyście przybliżyć bardziej temat wkładek budżetowych i różnych mocowań. Może pokusicie się o przegląd rynku wkładek przeznaczonych dla starszych sprzętów?
3 Lubię -
Dawid
Super robota, ale z tym kablem od zasilacza do silnika i poprawie z tego powodu dźwięku to trochę Was poniosło.
0 Lubię
Komentarze (4)