Korn - The Paradigm Shift
Najnowszy album Korna jest niesamowicie ciężkim orzechem do zgryzienia. Po pierwszym odsłuchu tego krążka można pomyśleć - fajne, przebojowe, łatwo wchodzi. Po chwili zastanowienia dochodzimy jednak do wniosku, że praktycznie niewiele z tych ponad 40 minut wyryło nam się w pamięci. Tak właśnie po kilkunastu przesłuchaniach odbieram to wydawnictwo. "The Paradigm Shift" świetnie funkcjonuje jako dodatek do czegoś innego - pracy, jazdy samochodem itd. Sam w sobie jednak nie powala. Najnowsze dziecko Korna nie jest tym, czego się spodziewałem, czy wręcz oczekiwałem. Nie jest to również ta odsłona zespołu, którą najbardziej lubię. Przeczytałem gdzieś, że nowy materiał zbliżony jest do tego, co Korn robił 10 lat temu. Jestem troszkę innego zdania. 10 lat temu grupa wypuściła na rynek "Take A Look In The Mirror", a ten do "The Paradigm Shift" jest podobny, jak pies do kota. Nowemu krążkowi zdecydowanie bliżej jest do "See You On The Other Side". I to też nie do końca. Jedno jest pewne - drastycznie ucięto zabiegi, które tak wylewnie stosowano na "The Path Of Totality".
Moim zdaniem - całe szczęście. Chociaż z drugiej strony brakuje tu metalowego kopa i nieziemsko wyeksponowanego, rzężącego basu. Niby go tutaj słychać, ale niewystarczająco. Krążek rozpoczyna się od mocnego uderzenia. "Prey For Me" robi duże wrażenie - jest ciężko, szybko, jednym słowem "kornowato". Później utwór robi się zdecydowanie bardziej popowy, ale i tak trzyma poziom i jest jednym z lepszych na krążku. Przedpremierowa zapowiedź albumu w postaci "Never Never" z początku mnie odstraszała. Teraz nie wydaje się już być takim potworkiem i całkiem nieźle się jej słucha. Podobnie jak "Mass Hysteria" - gdyby odrobinę podkręcić tu ciężar, otrzymalibyśmy klimaty "Untouchables", czyli jest dobrze. Ten sam zabieg można by zastosować w "Lullaby For A Sadist" - wtedy robiłby o wiele większe wrażenie. A tak otrzymaliśmy utwór bardzo interesujący, ale zbyt lekki. Ale widocznie tak być miało. Ciężaru nie brakuje natomiast w "Victimized". A co z resztą? Reszta ujmą dla Korna z pewnością nie jest, wstydu grupie nie przynosi, ale wielkiej chluby też nie. Są to dobre (chociażby "Love & Meth" gdzie Davis ociera się prawie o growlowanie, "What We Do" i "Spike In My Veins") albo co najmniej poprawne utwory ("Paranoid And Aroused", "Punishment Time"), które jednak nie powalają i nie mają żadnej karty przetargowej, aby stać się kornowymi klasykami. Są bo są, za kilka lat pewnie żadnego z nich na setliście koncertowej nie będzie.
No i teraz pojawia się dylemat - jak ostatecznie ocenić "The Paradigm Shift"? Jest tu kilka bardzo fajnych momentów, jest też sporo średnich. Poziom jest zdecydowanie wyższy niż na "The Path Of Totality" ale do "Remember Who You Are" nie ma startu. Dla fanów debiutu, "Life Is Peachy" czy też "trójki", "The Paradigm Shift" będzie raczej kolejnym albumem do postawienia na półce. Tym, którzy lubią nowszą odsłonę Korna, krążek powinien się spodobać. A moja ocena jest oczywiście skrajnie subiektywna.
Artysta: Korn
Tytuł: The Paradigm Shift
Wytwórnia: Caroline
Rok wydania: 2013
Gatunek: Nu Metal
Czas trwania: 42:54
Opakowanie: Jewelcase
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze