Massive Attack - Blue Lines
- Kategoria: Inne
- Radomir Wasilewski
Massive Attack to zespół, który obok takich sław, jak Tricky czy Portishead, uznawany jest za prekursora stylistyki trip-hopowej, a przez wielu także za najdoskonalszego przedstawiciela tego gatunku. Choć w ostatniej kwestii zdania mogą być podzielone, formacja pochodząca z Bristolu jest niewątpliwie najstarszym zespołem, który sporo namieszał w muzyce popowej i elektronicznej w latach dziewięćdziesiątych, wpływając również na kilka innych gatunków, w tym nawet metal. Formacja została założona jeszcze w latach osiemdziesiątych przez trójkę współpracujących ze sobą muzyków - Roberta Del Naja, Granta Marshalla oraz Andrew Volwesa. Dzięki pomocy kilku starszych artystów (w tym dość znanej w tamtych czasach piosenkarki R&B Neneh Cherry), szybko nawiązała współpracę z gigantem fonograficznym Virgin Records, który w 1991 roku najpierw wypuścił na rynek kilka singli (w tym cieszący się największą popularnością "Unfinished Sympathy") i wreszcie debiutancki krążek "Blue Lines". Album sporo namieszał w muzyce popularnej, mimo, że w porównaniu z kolejnymi dokonaniami Massive Attack prezentuje się jeszcze dość skromnie i tradycyjnie.
"Blue Lines" to płyta złożona z dziewięciu tradycyjnych piosenek z normalnymi liniami wokali, i w dużej części z tradycyjnym podziałem na zwrotki i refreny. Nie ma tu jeszcze tak typowych dla formacji długich, instrumentalnych, transowych pasaży z powolnym rozwijaniem pojedynczych motywów ani też niestandardowych, progresywnych konstrukcji. Ktoś, kto oczekuje eksperymentów i kombinatorstwa, może się trochę na "Blue Lines" rozczarować, bo pierwotny Massive Attack stawiał raczej na prostotę. Do tego na debiucie, jak na żadnym innym późniejszym albumie, odczuć można czarne korzenie formacji wywodzące się z rapu, oldschoolowego hip-hopu, R&B i soulu. Słychać to zwłaszcza w liniach wokalnych, w których znajdziemy zarówno rapowanie z niskimi głosami, jak i charakterystyczne dla soulu i R&B wchodzenie w wyższe rejestry. Jednocześnie już na wstępie swej historii Massive Attack prezentował charakterystyczne i oryginalne elementy estetyki, które w przyszłości miały stać się źródłem inspiracji dla innych artystów.
Przede wszystkim, jest to bardzo spokojny i leniwy charakter utworów. Płyną sobie niespiesznym tempem, rzadko kiedy oferując słuchaczowi większą dawkę dynamiki i energii, o agresywnych wyskokach nawet nie wspominając. To sprawia, że klimat całości jest bardzo relaksujący, ciepły i uspokajający, do czego przyczynia się również warstwa aranżacyjna. Ta opiera się przede wszystkim na rytmie i głębokim, naturalnym brzmieniu basu. Rytmikę, tak jak na wczesnych płytach hip-hopowych, stworzono na bazie połączenia naturalnych uderzeń perkusji oraz sampli i loopów, co na początku tamtej dekady było nowatorskim zabiegiem. Na tym szkielecie członkowie Massive Attack tworzą eklektyczne i różnorodne tło, sięgające wielu gatunków od soulu, reggae, muzyki klasycznej czy filmowej aż po brzmienia rockowe z użyciem gitar. Od początku Massive Attack stosowali też w swych utworach sample, wykorzystujące pojedyncze patenty dźwiękowe, stworzone przez artystów w różnych okresach historii muzyki. Ten element w doskonały sposób łączy współczesny, nowatorski charakter twórczości tej formacji z jej swoistą klimatyczną oldschoolowością, sięgającą nawet lat 60-70 XX wieku. Rozpoznawanie "pożyczonych" motywów to duża frajda dla słuchacza i zadanie na wiele sesji.
Kolejna cecha estetyki zespołu to współpracowanie przy nagraniach z różnymi wokalistami, których gościnne występy wzbogacają poszczególne piosenki. Na "Blue Lines" oprócz członków zespołu i nieznanego jeszcze w tamtych czasach Tricky'ego, pojawia się dysponująca mocnym, trochę nawiązującym do krzykliwego stylu gospel wokalem Shara Nelson, starszy, deklamujący teksty wysokim, łamiącym się głosem muzyk reggae Horace Andy oraz zawodzący na modłę soul z częstym użyciem falsetów Tony Bryan. Dźwiękom towarzyszy bardzo dobre, czytelne i ciepłe brzmienie i z takiej produkcji Massive Attack będzie słynąć na wszystkich nagranych później albumach. Mimo upływu prawie 30 lat od premiery "Blue Lines", jej produkcja w ogóle się nie zestarzała, a albumu dzisiaj słucha się równie dobrze (i to bez remasterowania), jak w latach 90.
Początek tej bardzo różnorodnej, a przy okazji dość zwięzłej płyty, zawierającej "tylko" 45 minut muzyki, to bardzo przebojowy, oparty o niezłą dynamikę, wyraziste linie basu i ciekawe dialogi damsko-męskie "Safe From Harm". Po nim następuje pierwsze uspokojenie akcji w formie leniwego, delikatnie recytowanego łamanym głosem przez Horace Andy'ego "One Love", w którym największe wrażenie robią różne oldscholoowe zagrywki i aranżacje, przewijające się przez cały kawałek. Kompozycja tytułowa to powolny, chilloutowy hip-hop z bogatymi dialogami wokalnymi członków zespołu. Taki klimat w dalszej części albumu pojawia się jeszcze w "Five Man Army" oraz "Daydreaming", w którym dodatkowo wokalistów w refrenach wsparła wokalistka Shara Nelson. Powstała w ten sposób klasyczna dla hip-hopu kompozycja z męsko-damskimi dialogami rapowano-śpiewanymi, nie mająca jednak nic wspólnego z popową czy dyskotekową tandetą, jak to współcześnie często się zdarza. Dużym rarytasem dla słuchacza jest "Be Thankful What You've Got" - utwór o mocno soulowym charakterze, do tego nawiązujący do estetyki tego gatunku z lat osiemdziesiątych i przypominający dokonania Simply Red. Pierwsze skrzypce w tym kawałku gra wokalny popis falsetów Tony'ego Bryana. Największy hicior tego wydawnictwa to wzbogacony bogatymi orkiestracjami, dynamicznie i charakterystycznie zaśpiewany przez Sharę Nelson "Unfinished Sympathy", mający w sobie mnóstwo oldschoolowości rodem ze ścieżek dźwiękowych do filmów o Jamesie Bondzie z czasów gry grał go Sean Connery. Shara swoje pięć minut ma też w mrocznym, opartym na równo wystukiwanym rytmie, podrasowanym elektronicznie basie i minimalistycznej oprawie dźwiękowej "Lately" - najbardziej tajemniczej kompozycji z albumu, będącej drogowskazem ewolucji muzyki zespołu w przyszłości. Album zamyka lekko reggae'ujący, relaksacyjny, klimatyczny "Hymn of the Big Wheel", z którego z kolei w pamięci zostaje charakterystyczna, chwytliwa, melodyjna partia wokalna Horacy Andy'ego, będąca kwintesencją stylu Massive Attack.
"Blue Lines" to płyta ciesząca się olbrzymią popularnością wśród fanów Massive Attack i przez wielu uznawana za najlepsze dokonanie brytyjskiego zespołu. Choć osobiście wyżej sobie cenię kolejne, dużo bardziej odjechane i eksperymentalne wydawnictwa, to jednak doceniam także piosenkowy i przystępny charakter debiutu. Szczególnie, że w takiej zachowawczej formule członkowie Massive Attack też sobie doskonale radzą, a zaproponowane tu patenty i melodie niezmiennie robią wrażenie na słuchaczu. Na tym albumie jest też sporo klasyków zespołowej twórczości, które każdy szanujący się fan szeroko rozumianej muzyki elektronicznej powinien znać. Wszystkim, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z muzyką Massive Attack bądź estetyką trip-hopową spokojnie można tę płytę polecić jako pierwszy etap znajomości z zespołem. W przypadku fanów Brytyjczyków takich rekomendacji nie potrzeba dawać. Tacy melomani zapewne od dawna już mają "Blue Lines" w swoich zasobach płytowych.
Artysta: Massive Attack
Tytuł: Blue Lines
Wytwórnia: Wild Bunch/Virgin
Rok wydania: 1991
Gatunek: Trip Hop
Czas trwania: 45:05
Ocena muzyki
Komentarze