Laibach - Iron Sky
- Kategoria: Inne
- Jarosław Święcicki
To chyba największa wtopa ostatnich tygodni. Sięgnąłem po ten album w ciemno, ufając marce Laibacha i spodziewając się porządnej dawki mocnego, rytmicznego metalicznego wręcz industrialu podlanego lekką nutą totalitaryzmu. A co dostałem? Jakieś - za przeproszeniem - cholerne muzyczne słuchowisko! "Iron Sky" jest soundtrackiem do filmu o tym samym tytule traktującym o nazistach, którzy po porażce schronili się na księżycu i po latach próbują dokonać inwazji na Ziemię. Niektórzy pewnie kojarzą trailery albo nawet widzieli cały film. Ja nie widziałem, ale tematyka jak ulał pasuje do wizerunku Laibacha, więc muzyka powinna być konkretna. A tymczasem jedynym utworem, który trzyma się takiej konwencji jest pierwszy "B-Mashina".
Po nim, gdy już lekko nakręcony czekałem na jeszcze mocniejszy rytm, dostałem słodkiego walczyka "Take me to the Heaven". Totalnie zbiło mnie to z pantałyku. Coraz bardziej skołowany i zniesmaczony wysłuchałem całości. To zwykła muzyka filmowa mająca być wypełnieniem obrazu, a bez niego nie mająca w ogóle racji bytu. Dodatkowo utwory zawarte na tym albumie zostały okraszone fragmentami dialogów. Daje to takie dziwne złudzenie, jakbyśmy zamiast płyty słuchali jakiejś dziwnej audycji radiowej. Brakuje mroku i potęgi, która była obecna na poprzednich krążkach zespołu. Co tam film o nazistach z kosmosu... Gdyby nie wspomniane dialogi, ta muzyka z powodzeniem mogłaby być użyta do obojętnie jakiego filmu. Nie tego się spodziewałem i nie tego oczekiwałem. Jestem potwornie rozczarowany i z radością wyjmuję "Iron Sky" z odtwarzacza.
Artysta: Laibach
Tytuł: Iron Sky
Wytwórnia: Mute
Rok wydania: 2012
Gatunek: Industrial, Dark Wave
Czas trwania: 78:53
Opakowanie: Digipack
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze