Post metal w pigułce
- Kategoria: 5 minut dla...
- Karol Otkała
Post metal to gatunek muzyczny łączący elementy post rocka, heavy metalu i shoegazing. W praktyce definicja ta nie wygląda już tak kolorowo i hermetycznie. Gatunek ten, określany również jako atmospheric sludge metal, łączy w sobie cechy grania progresywnego, doomowego, sludge a nawet stonerowego. Często konkretny album można zaszufladkować w jednym z powyższych gatunków. Patrząc na te wszystkie nazwy od razu można wywnioskować, że przedstawiciele tego rodzaju muzyki nie tworzą dźwięków, które królują we wszelkiego rodzaju rozgłośniach radiowych. I faktycznie tak jest. Post metal to nie schemat oparty na zasadzie - prosta zwrotka, wpadający w ucho refren powtarzany do znudzenia, kolejna prosta zwrotka. Tu dominuje atmosfera, klimat i budowanie napięcia. Wszystkiego nie da się upchnąć w czasie antenowym, który ogranicza się do 3-4 minut.
Post metalowe utwory potrafią trwać po kilkanaście minut. Nuda? Niekoniecznie. Przedstawiciele gatunku potrafią w tym czasie zbombardować słuchacza różnymi muzycznymi pejzażami i emocjami. Jest to muzyka, wobec której chyba nie da się przejść obojętnie. Albo się ją lubi, albo omija szerokim łukiem. Jedno jest pewne - warto się z tym gatunkiem zapoznać. Dla ułatwienia przedstawiamy zatem 10 albumów, na które warto zwrócić szczególną uwagę.
Blindead - Affliction XXIX II MCMXCVI
Trudno uwierzyć, że Blindead to polski zespół. Ale z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że w świecie metalu Polska jest potęgą. Vader czy Behemoth to uznane marki, z każdym rokiem dołączają do nich kolejni artyści z naszego podwórka - Decapitated, Obscure Sphinx czy właśnie Blindead. "Affliction 29-02-1996" pojawia się w wielu zestawieniach najlepszych post metalowych wydawnictw w ogóle. Koncept opowiada historię autystycznej dziewczynki. Zespół stworzył muzykę, która sprawia, że momentami możemy poczuć się jak główna bohaterka opowieści. Króluje tu posępny, przygnębiający, gęsty klimat. Utwory przechodzą płynnie z jednego w drugi tworząc ponurą opowieść. Do tego dochodzi warstwa fizyczna tego albumu - krążek został wydany w postaci pięknego digipacka, a poligrafia wzorowana jest na rysunkach osoby chorej psychicznie. Całość powala i wgniata w fotel. Warto posłuchać również: "Autoscopia/Murder In Phazes".
Cult Of Luna - Eternal Kingdom
Szwedzi z Cult Of Luna uznawani są za jeden z filarów gatunku. Na swoim koncie mają 6 albumów - pierwsze dwa nie są jeszcze czystym post metalem, ale już kolejne okupują wszelkiego rodzaju zestawienia wydawnictw wybitnych. Trudno wybrać spośród nich najlepsze, ale na tle całości najbardziej wyróżnia się "Eternal Kingdom". Jest to luźny koncept oparty na historii mężczyzny, który po zamordowaniu żony chce wymigać się od sprawiedliwości tworząc wyimaginowany świat, w którym żyją między innymi ludzie-sowy. To właśnie jedna z postaci z tego świata kazała mu zabić małżonkę. Członkowie Cult Of Luna zwiedzając opuszczony zakład psychiatryczny odnaleźli pamiętnik tego człowieka i na jego podstawie stworzyli Eternal Kingdom. Czego to ludzie nie wymyślą... Na tle innych wydawnictw zespołu, krążek ten wyróżnia się bardzo wyeksponowanym wokalem. Pełno tu ekwilibrystycznych riffów i innych smaczków. Całość wprowadza słuchacza w klimat ponurej, mglistej, szwedzkiej jesieni spędzonej na patrzeniu przez okno w zakładzie zamkniętym. Warto posłuchać również: "Vertikal".
Isis - Panopticon
Isis uznawany jest za jednego z prekursorów gatunku, zaś ich album "Oceanic" - za stylowy wzorzec. I właśnie między "Oceanic" a "Panopticon" toczy się zacięty bój o miano najlepszego krążka grupy. Niezależnie od wyboru, po Isis możemy spodziewać się muzyki wielowarstwowej i emocjonalnej. Nie brakuje tu ciężaru i growlowania, ale to właśnie spokojniejsze fragmenty są najmocniejszą stroną zespołu. Mnogość muzycznych pejzaży powala i sprawia, że człowiek nie chce wrócić z nich do normalnego świata. Panopticon to koncept opowiadany głównie za pomocą muzyki, a nie wokalu, który stanowi tu tylko dodatek. Album ten najlepiej sprawdza się na słuchawkach w opcji bez innych bodźców zewnętrznych. Dla niektórych może to być o tyle trudne, że krążek trwa prawie godzinę, którą trzeba wyszarpać w tym coraz bardziej zabieganym świecie. Warto posłuchać również: "Oceanic".
Minsk - The Ritual Fires Of Abandonment
Minsk to jeden z bardziej oryginalnych zespołów, który obrał swoją własną drogę i atmosferę albumów skierował w orientalne rejony. "The Ritual Fires Of Abandonment" zaprasza słuchacza do wzięcia udziału w tajemniczych obrzędach, rytuale. Otwierający album "Embers" wita nas plemiennymi bębnami i sennym klimatem, który w pewnym momencie zmienia się o 180 stopni. Piękną chwilę wytchnienia daje słuchaczowi minimalistyczny instrumentalny "Mascaline Sunrise". Kulminacja muzycznego rytuału przypada na zamykający album "Ceremony Ek Stasis". "The Ritual Fires Of Abandonment" stanowi niesamowitą, godzinną przygodę. Warto posłuchać również: "With Echoes In The Movement Of Stone".
Mouth Of The Architect - Dawning
Jeden z najbardziej zapracowanych przedstawicieli gatunku. I wcale nie chodzi tu o ilość nagrywanego materiału, ale o ciągłą ewolucję stylu. Zespół nagrał do tej pory cztery albumy, a każdy z nich jest inny. Przy pierwszych trzech różnica nie jest aż tak drastyczna, jednak na "Dawning" Mouth Of The Architect totalnie zmienia swoje oblicze. Nadal prym wiedzie specyficzny klimat i żonglowanie emocjami, ale wszystko to jest podane w zupełnie innym sosie. Czasu na budowanie atmosfery jest tu zdecydowanie mniej - przeważnie zespół od razu atakuje słuchacza z grubej rury. Utwory również mają bardziej "piosenkowy" charakter, chociaż do bycia medialnymi im daleko. "Dawning" jest dowodem na to, że post metal nie jest gatunkiem wyeksploatowanym i nadal jest w nim wielkie pole do popisu. Warto posłuchać również: “Quietly, The Ties That Blind".
Neurosis - A Sun That Never Sets
Pierwszy w zestawieniu przedstawiciel sceny nie do końca post metalowej. Ekipa Neurosis uznawana jest za prekursora gatunku, ale jednocześnie można ich podciągnąć pod sludge metal. Wszystko w ich przypadku zaczęło się hardcore punku i crossover thrashu. Później zespół ewoluował, ich styl wykrystalizował się na wydanym w 1996 roku "Through Silver In Blood", który przez wielu uznawany jest za pierwszy album post metalowy. Od tego czasu zespół wydał 5 albumów, z których praktycznie wszystkie przeszły do klasyki i stały się wzorcem dla młodych zespołów. Twórczość Neurosis charakteryzuje bogate instrumentarium. Na A Sun That Never Sets oprócz standardowych gitar i perkusji usłyszymy altówkę i skrzypce ("The Tide"). Neurosis operuje również czystym wokalem, co jest rzeczą raczej w tym gatunku niespotykaną. Reszta natomiast idealnie wkomponowuje się w charakter post metalowy. Warto posłuchać również: “The Eye Of Every Storm".
Obscure Sphinx - Void Mother
Drugi przedstawiciel rodzimej sceny prezentujący poziom światowy. Obscure Sphinx jest zespołem w zasadzie młodym - powstał w 2008 roku, ale większość jego członków miała już w tym momencie doświadczenie muzyczne. I to czuć. Ich debiutancki album z 2011 roku był już dojrzały, ale prawdziwe skrzydła ekipa Obscure Sphinx rozwinęła w 2013 roku wydając "Void Mother". Kilka portali branżowych uznało ten krążek za jeden z najlepszych w tamtym roku. Album pojawiał się również w znacznej części zestawień fanów. Nic dziwnego - na "Void Mother" zespół brzmi jakby grał ze sobą od wieków. Jednocześnie ich spojrzenie na gatunek jest niesamowicie świeże. Wielkim atutem Obscure Sphinx jest jego wokalistka - Zofia "Wielebna" Fraś. Dziewczyna ma niesamowite możliwości - potrafi śpiewać czysto, ale też porządnie się wydrzeć. W dodatku jest scenicznym demonem - nie widziałem, by ktokolwiek inny tak poruszał się po scenie. A pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy w przypadku Void Mother jest okładka. Warto posłuchać również: "Anaesthetic Inhalation Ritual".
Pelican - The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw
Kolejny przedstawiciel sceny nie do końca post metalowej. W swojej twórczości łączy elementy metalu, post rocka i w początkowych latach kariery również sludge metalu. A wszystko to oparte jest na samej muzyce, bez wokalu. Za szczytowe osiągnięcie zespołu uznawany jest właśnie "The Fire In Our Throats Will Beckon The Thaw". Pejzażu muzycznego stworzonego przez nich w pewnych momentach "Last Day Of Winter" nie da się opisać słowami - tego trzeba posłuchać. W odróżnieniu od posępnych i depresyjnych dźwięków wydawanych przez niektórych przedstawicieli post metalu, tutaj usłyszeć możemy również granie optymistyczne, jak na przykład w "Autumn Into Summer". Czasami dźwięki mówią więcej niż słowa i ten album jest na to najlepszym przykładem. Warto posłuchać również: “Australasia", “Forever Becoming".
Rosetta - The Galilean Satellites
Ekipa Rosetty od lat wirtualnie walczy z Minskiem o miano najbardziej oryginalnej kapeli post metalowej. I tak jak w Minsku królują klimaty orientalne, plemienne, rytualnie tak Rosetta swoją wizję muzyki oparła na kosmosie. Ciężko opisać to słowami - zdecydowanie lepiej sprawdzić samemu i ocenić. Dla dużej części słuchaczy pierwszy kontakt z "The Galilean Satellites" będzie jednocześnie ostatnim. Nie ma co ukrywać, Rosetta to granie bardzo specyficzne, początkowo może nawet wydawać się kakofoniczne. Dopiero później ze ściany dźwięków zaczynają wydobywać się różne smaczki. Charakterystyczny jest również wokal - w taki sposób nie drze się nikt inny. The Galilean Satellites jest wydawnictwem bardzo oryginalnym. Składa się z dwóch krążków - jeden z normalnym materiałem oraz drugi z zawartością ambientową. Odpalone razem tworzą zupełnie nowe muzyczne doznanie. Wcześniej podobny zabieg zastosowała ekipa Neurosis. Warto posłuchać również: "The Determinism Of Morality".
Tool - Lateralus
Ostatni przedstawiciel sceny nie do końca post metalowej. Muzykę tworzoną przez Toola można podciągnąć pod granie spod szyldu progresywny rock/metal, art-rock, metal alternatywny, zatem w zasadzie można ich również podciągnąć pod przedrostek "post". Większość cech charakterystycznych się zgadza - budowa utworów, nacisk na klimat i budowanie atmosfery. Przy tym Tool robi to na nieosiągalnym dla większości zespołów poziomie. Albo się ich kocha, albo nienawidzi. Takie skrajne emocje wywołuje "Lateralus". Jedni go ubóstwiają, doszukują się drugiego a nawet trzeciego dna, ukrytych podtekstów i smaczków (nawet w miejscach, w których na pewno ich nie ma). Inni uważają ten album za przerost formy nad treścią, nieziemskie przeciąganie muzycznych wątków i przynudzanie. Jedno jest pewne - "Lateralus" to krążek nietuzinkowy, tak jak i cała twórczość Toola. Warto posłuchać również: "Aenima".
Komentarze